25 paź 2012

Cohabitat czyli ekodomy

"To nie utopia – większość technologii potrzebnej człowiekowi do wygodnego życia można wytworzyć i naprawić własnymi rękami. Cohabitat chce opracować i udostępniać takie technologie" - mówi Paweł Sroczyński, architekt i założyciel "Cohabitatu" w tekście pt. "Gliniana (r)ewolucja" opublikowanym w serwisie ngo.pl.
W październiku odbył się nawet (już po raz drugi) specjalny festiwal promujący ideę ekodomów i ogólnie życia zorganizowanego w sposób mało inwazyjny dla otoczenia.
Na podobny ideologicznie pomysł wpadł jakiś czas temu inny architekt, Michael Reynolds
Marcin Jakubowski, polski bodajże neurolog, nie pamiętam nawet czy inżynier realizuje w Stanach projekt w ramach którego 50 najczęściej używanych narzędzi rolniczych będzie można zbudować samemu.
Ole!

24 paź 2012

Roboty ręczne także w "Well Done" (czyli o przedsiębiorstwach społecznych)

Fundacja Rozwoju Przedsiębiorczości Społecznej "Być Razem" działa w Cieszynie gdzie pomaga ludziom "po przejściach" skręcać na bezpieczniejsze tory. Prowadzą przedsiębiorstwo społeczne, gdzie - m.in. własnymi rękami - wykonują różne ciekawe rzeczy. Nie jestem zwolennikiem bibelotów ale taka bujana skarbonka, która tam mignęła bardzo mi się spodobała. No i polscy projektanci, a tych przecież należy wspierać.
O przedsiębiorstwach społecznych i polityce Unii Europejskiej w tej sprawie można poczytać w Gazecie Prawnej:"W perspektywie finansowej na lata 2014 – 2020 ekonomia społeczna wymieniana jest jako jeden z obszarów priorytetowych. Zostanie na nią przekazane ok. 20 proc. środków z Europejskiego Funduszu Społecznego."
Zamieszczam także link do welldone. Smacznego!

Czesiociuch

Ile to można zrobić jak się dobrze umie wykorzystać swoje imię. Na przykład Czesław. Jakoś muzycznie mnie nigdy nie kręcił, bo się wydawał taki przewidywalny i mało odkrywczy, mimo, ze pozornie był oryginalny ale nie wiem na pewno, bo nie mam cierpliwości i jak coś mnie nie kręci to się nie wsłuchuję za długo. Tak to już jest w tej naszej cywilizacji. Zaraz go jeszcze zresztą sprawdzę, chwileczkę, sięgam po You Tube.
Nie, nie zupełnie nie. Proszę na przykład, żeby wszyscy wiedzieli o kogo chodzi: I wysłuchałam do końca. I naprawdę jestem nawet zdziwiona, bo lubię na ogół taką jakąś skrzypiącą, brudnawą muzykę ale w tym wypadku trąci mi to narzędziem marketingowym, niczym więcej.
ALe. Ten właśnie oto Czesław, jak przeczytałam w magazynie "Przebieralnia" cytowanym na jego stronie, poznał w programie X Faktor projektantkę Dorotę Zielińską "i tak to się zaczęło..." (haha).
"Czesiociuchy" to marka odzieży dziecięcej, efekt współpracy Cz i DZ. Nie infantylnej i z przesłaniem. Piszą tak: "aby mały człowiek był świadomy swego miejsca w grupie społecznej i w rodzinie, i żeby był szczęśliwy". Zachęcają: "Człowiek otwarty, tolerancyjny, bez kompleksów postrzegający i akceptujący siebie i otoczenie wyrasta z dziecka, któremu rodzice świadomie wpajają te zasady i formy współżycia społecznego. Nasze produkty mają to ułatwić." I jeszcze: "Ideą marki Czesiociuch jest postrzeganie dziecka jako pełnowartościowego człowieka. Nie akceptujemy stereotypowych ról narzucanych dzieciom przez społeczeństwo, w którym żyjemy."
Ciuchy dla dzieci i nawet ładne, takie trochę znowu niby brudnawe, ale w porządku. Drogie na maksa, bo większość kosztuje powyżej 100 zł.
ALE. Mój osobisty wniosek jest taki: potrafię wybaczyć jakoś udawane skrzypienie jednak wkurza mnie jak ktoś igra z uczuciami rodziców i próbuje wcisnąć fajnie zszyte kawałki barchanu twierdząc, że dzięki nim dziecko będzie szczęśliwe. I jeszcze, hehe - będzie znało swoje miejsce w społeczeństwie. Ciekawe czy leczą się homeopatią, pewno tak. To ten sam chwyt, który zastosowano wciskając kobietom papierosy gdzieś na początku XX wieku, kiedy palili głównie faceci. Reklamowano je twierdząc, że to produkt dla kobiet niezależnych i świadomych własnej wartości. I teraz np. w patriarchalnej mocno Hiszpanii pali więcej kobiet niż mężczyzn.
Mam wrażenie, że tak jak Czesław sprzedał swoją muzykę udając underground, tak próbuje rozkręcić biznes, twierdząc że jego ciuchy przynoszą korzyści, których nie przynoszą. Muzyka to kwestia gustu - ale jechanie na rodzicielskich odruchach - czy to na serio takie konieczne?
Przecież jak ktoś nie chce infantylizować potomka, a uczynić go szczęśliwym, to niech go ubierze w swój Tshirt, usadzi w jakimś ciepłym, jasnym miejscu, da kanapkę z dżemem i pogra w warcaby. To jest szczęście i wszyscy mam nadzieję o tym wiemy.
Czesław jest oczywiście tylko przykładem, rybką w oceanie, oprawcą i ofiarą w jednym, ale zirytowałam się, bo założył nową markę, zrobił ciekawe ciuchy, a sprzedaje je drogo i wciskając te same kity co zawsze (sorry za kolokwializmy).
No to tyle krytyki na dziś.

HandMade a la Da Wanda - tekst w Przekroju

"W czasach cynicznych korporacji biznes z duszą wciąż ma się świetnie. Wystarczy spojrzeć na internetowe galerie sprzedające tzw. handmade, czyli rękodzieło, design i modę w krótkich, autorskich seriach. Kolejna taka galeria, niemiecka DaWanda, ostro rozpycha się na polskim rynku" brzmi lead kolejnego tekstu na temat handmade'u jaki pojawił się właśnie w prasie polskiej. Trochę szkoda, że z okazji Da Wandy ale co tam. Fajnie, że piszą. (PRZEKRÓJ.)

21 paź 2012

Serigrafía czyli sitodruk

Moja koleżanka, Marta zawsze chciała nauczyć się sitodruku. I znalazła nawet takie miejsce gdzie organizowane są sitodrukowe warsztaty. Miejsce wygląda przyjemnie, warsztaty nie są drogie i wychodzi się z własnoręcznie przygotowaną czyli "sitodrukowaną" torbą. A można sobie nadrukować co tylko się chce.
Dla zainteresowanych - technika sitodruku to jest prawie magia. Wykorzystuje się w niej światłoutwardzalną farbę, przy pomocy której powstaje unikatowe drukarskie sito. Mały warsztacik sitodrukarski można sobie nawet urządzić, niewielkim kosztem w domu. Lampa halogenowa, konieczna do naświetlań (czyli najbardziej zaawansowane technicznie urządzenie w całym procesie) dostępna jest podobno w sklepach z wyposażeniem np. ogrodów i kosztuje 8 Euro.
Info o warsztatach: MUTUO
Strona profesora: www.frederikgarcia.com.
Warsztaty zorganizowano przy okazji wystawy ilustracji i rysunku w Centro Mutuo. Miejsce wygląda na aktywne także coś ciekawego na pewno się tam jeszcze wydarzy.

Nauka SZEWSTWA w Barcelonie

Spacerowałam dziś po mieście i nagle znalazłam ogłoszenie pt. Warsztaty szewskie. Wspaniała sprawa! Na Curso Calzado można zapisać się właśnie przez internet. Więcej na temat samych warsztatów, zdjęcia itd można pooglądać na blogu. Nie, nie zapisałam się jeszcze, ale mam to na liście.
Tutaj zamieszczam film o tym jak się własnoręcznie robi buty:

Rzemiosło i design

Na razie tak jakoś od zaplecza, czyli nie do końca wiadomo po co - ale jest. Projekt w ramach którego współpracowali ze sobą rzemieślnicy i designerzy, cytuję lead tekstu: "Sześciu rzemieślników, sześciu designerów, sześć obiektów. Fundacja Form i Kształtów realizuje w ramach festiwalu Przemiany projekt „6X6", który ma zwrócić uwagę na niedocenianą pracę szewców, szklarzy czy krawców".
Napisałam, że nie wiem po co nie dlatego, że naprawdę tego nie wiem ale dlatego, że trochę mi szkoda, że w ramach projektu nie stworzono jednak czegoś dla ludzi. Ale rozumiem, że projekt jest raczej przedsięwzięciem kulturalnym i może być taki trochę nie do końca praktyczny ale za to skłaniający do refleksji.
Ja wolę jednak konkrety. Na przykład: "fun in design" - komercyjny start'up, dzięki któremu każdy może zamówić u prawdziwego szewca dokładnie takie buty jakie mu się podobają. Sam je sobie wcześniej zaprojektuje, korzystając z designerskich szablonów obuwia. Brylant (oj jakie ładne słowo)
Tego rodzaju przedsięwzięcia to jest coś. Ludzie, którzy potrafią wytwarzać rzeczy bardzo często mają problem z designem, ich wyroby są zwyczajnie brzydkie. I co z tego, że eko, fair trade, niepowtarzalne czy świetnej jakości. Nikt ich nie kupuje. Designerzy natomiast frustrują się po kątach, bo nikt nie chce realizować ich projektów, nie ma na nie zapotrzebowania. Kiedy zaczynają pracować razem - proszę. Kupuje się buty. Docenia się twórców.
A tutaj rarytas: podobny projekt ze Szwajcarii: Senior design.