24 paź 2012
Czesiociuch
Ile to można zrobić jak się dobrze umie wykorzystać swoje imię. Na przykład Czesław.
Jakoś muzycznie mnie nigdy nie kręcił, bo się wydawał taki przewidywalny i mało odkrywczy, mimo, ze pozornie był oryginalny ale nie wiem na pewno, bo nie mam cierpliwości i jak coś mnie nie kręci to się nie wsłuchuję za długo. Tak to już jest w tej naszej cywilizacji. Zaraz go jeszcze zresztą sprawdzę, chwileczkę, sięgam po You Tube.
Nie, nie zupełnie nie. Proszę na przykład, żeby wszyscy wiedzieli o kogo chodzi:
I wysłuchałam do końca. I naprawdę jestem nawet zdziwiona, bo lubię na ogół taką jakąś skrzypiącą, brudnawą muzykę ale w tym wypadku trąci mi to narzędziem marketingowym, niczym więcej.
ALe. Ten właśnie oto Czesław, jak przeczytałam w magazynie "Przebieralnia" cytowanym na jego stronie, poznał w programie X Faktor projektantkę Dorotę Zielińską "i tak to się zaczęło..." (haha).
"Czesiociuchy" to marka odzieży dziecięcej, efekt współpracy Cz i DZ. Nie infantylnej i z przesłaniem. Piszą tak: "aby mały człowiek był świadomy swego miejsca w grupie społecznej i w rodzinie, i żeby był szczęśliwy".
Zachęcają: "Człowiek otwarty, tolerancyjny, bez kompleksów postrzegający i akceptujący siebie i otoczenie wyrasta z dziecka, któremu rodzice świadomie wpajają te zasady i formy współżycia społecznego. Nasze produkty mają to ułatwić."
I jeszcze: "Ideą marki Czesiociuch jest postrzeganie dziecka jako pełnowartościowego człowieka. Nie akceptujemy stereotypowych ról narzucanych dzieciom przez społeczeństwo, w którym żyjemy."
Ciuchy dla dzieci i nawet ładne, takie trochę znowu niby brudnawe, ale w porządku. Drogie na maksa, bo większość kosztuje powyżej 100 zł.
ALE. Mój osobisty wniosek jest taki: potrafię wybaczyć jakoś udawane skrzypienie jednak wkurza mnie jak ktoś igra z uczuciami rodziców i próbuje wcisnąć fajnie zszyte kawałki barchanu twierdząc, że dzięki nim dziecko będzie szczęśliwe. I jeszcze, hehe - będzie znało swoje miejsce w społeczeństwie. Ciekawe czy leczą się homeopatią, pewno tak. To ten sam chwyt, który zastosowano wciskając kobietom papierosy gdzieś na początku XX wieku, kiedy palili głównie faceci. Reklamowano je twierdząc, że to produkt dla kobiet niezależnych i świadomych własnej wartości. I teraz np. w patriarchalnej mocno Hiszpanii pali więcej kobiet niż mężczyzn.
Mam wrażenie, że tak jak Czesław sprzedał swoją muzykę udając underground, tak próbuje rozkręcić biznes, twierdząc że jego ciuchy przynoszą korzyści, których nie przynoszą. Muzyka to kwestia gustu - ale jechanie na rodzicielskich odruchach - czy to na serio takie konieczne?
Przecież jak ktoś nie chce infantylizować potomka, a uczynić go szczęśliwym, to niech go ubierze w swój Tshirt, usadzi w jakimś ciepłym, jasnym miejscu, da kanapkę z dżemem i pogra w warcaby. To jest szczęście i wszyscy mam nadzieję o tym wiemy.
Czesław jest oczywiście tylko przykładem, rybką w oceanie, oprawcą i ofiarą w jednym, ale zirytowałam się, bo założył nową markę, zrobił ciekawe ciuchy, a sprzedaje je drogo i wciskając te same kity co zawsze (sorry za kolokwializmy).
No to tyle krytyki na dziś.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz